Pierwszy tom cyklu Pieśń ostatniego królestwa.
Królestwo upadło, lecz pewna dziewczyna ma klucz do jego zapomnianej przeszłości… oraz demonów, które śpią w jej sercu – wyczekiwana nowa dylogia fantasy zainspirowana chińską kulturą i mitologią.
Dawno temu Lan nosiła inne imię. Teraz zostało jej już tylko to, które nadali jej elantiańscy kolonizatorzy. Nie ustaje jednak w poszukiwaniach skrawków minionych dni. W każdym okruchu przeszłości upatruje szansy na zrozumienie dziwnego znaku, który ostatkiem sił wypaliła jej na skórze umierająca matka. Nikt poza Lan nie widzi jednak osobliwej blizny.
Zen jest praktykiem, jednym z legendarnych czarodziejów Ostatniego Królestwa, którzy według ludowych opowieści zawierali pakty z demonami, by czerpać od nich moc. Magię, która już dawno przepadła. Magię, którą trzeba było za wszelką cenę ukryć.
Lan i Zen skrywają potężne tajemnice. Los ich połączył, lecz przeznaczenie jeszcze nie zostało spisane. Czy wyzwolą swój lud? Czy też doprowadzą do jego zagłady?
Ta poruszająca opowieść o miłości i przeznaczeniu to idealny podarunek dla tych, którzy kochają przygody i mity.
RECENZJA
Gdy tylko zobaczyłam w zapowiedziach nową książkę Amelie Wen Zhao, wiedziałam, że to coś dla mnie. Poprzednia trylogia autorki bardzo mi się podobała, a tu nie dość, że opis bardzo zachęca, to i samo wydanie sprawia, że chce się mieć książkę u siebie na półce.
Jedyne co pozostało Lan po zmarłej matce, to znak, który matka wypaliła na jej skórze. Dlatego szuka ona każdej informacji, która pomogłaby wyjaśnić jego znaczenie. Jest to jednak niełatwe zadanie, ponieważ tajemniczy znak widzi tylko Lan.
Zen jest praktykiem zakazanej dawno magii. Magii, która już dawno powinna nie istnieć.
Gdy tych dwoje się spotka, rozpocznie się walka o przetrwanie świata. Nie wiadomo tylko, czy nie będzie to walka z góry skazana na porażkę.
Za czytanie „Pieśni srebrzystej, płomień nocy” zabrałam się z wielkim entuzjazmem. Niestety z czasem mój entuzjazm opadł, a to przez zbyt długie opisy. Z jednej strony wiem, że były one potrzebne, żeby zrozumieć świat, jak on działa, co sprawiło, że wygląda on teraz tak, a nie inaczej, kim są demony, czy są dobre, czy nie, ale niestety trochę mnie one nudziły. Wolę, gdy wszystko przedstawione jest krótko i zwięźle, a z czasem ta wiedza się powiększa. Dlatego tutaj czasami, co dłuższe opisy tylko „przelatywałam” wzrokiem. Dzięki temu czytanie zrobiło się przyjemniejsze. Bo nie licząc tych opisów, książka bardzo mi się podobała.
Bardzo polubiłam bohaterów. Zwłaszcza Lan, jest ona bardzo złożoną postacią. Wiele w życiu przeszła, ale nigdy się nie poddaje i zrobi wszystko dla najbliższych. Polubiłam też Zena, chociaż nie ze wszystkimi jego decyzjami się zgadzam. Nadal zastanawiam się, czy jest to bohater pozytywny, czy skłania się bardziej w kierunku bycie tym złym. Moją sympatię wzbudzili również bohaterowie drugoplanowi jak Shan’jun i jego najlepszy przyjaciel. Chciałabym, żeby w kolejnej części pojawiali się częściej.
W książce znajduje się też kilka nieoczekiwanych zwrotów akcji, których nigdy bym się nie domyśliła.
Pojawia się również delikatny wątek romantyczny, jednak mam wrażenie, że w następnym tomie raczej nie będzie on kontynuowany, nad czym moja romantyczna dusza ubolewa.
Podsumowując, nie licząc zbyt długich, czasami niepotrzebnych opisów, to książka jest bardzo dobra. Autorka stworzyła ciekawy świat ze wciągającą fabułą. „Pieśń srebrzysta, płomień nocy” jest idealną książką dla fanów fantastyki i dla tych, co tak jak ja uwielbiają wszelkie nawiązania do chińskiej kultury i mitologii.
Honorata Jamroży