Bóg, który chciał pomagać zwykłym ludziom. Demon, który obiecał stać u jego boku.
W świecie pełnym duchów i kłamstw nawet najczystsze intencje mogą prowadzić do tragedii.
Xie Lian próbuje rozwikłać historię upadłego królestwa i duchów, które nie zaznały spokoju. Towarzyszy mu Hua Cheng — potężny i nieprzenikniony demon, który widzi i wie więcej niż inni.
Wśród ruin i wspomnień powoli rodzi się zaufanie, a z nim pytania, na które nie ma prostych odpowiedzi. Czy można ocalić wszystkich? Co naprawdę znaczy kogoś chronić?
Wejdź w głąb Miasta Duchów i przekrocz próg Domu Gry — miejsca, gdzie można wygrać wszystko – lub wszystko stracić.
Błogosławieństwo Niebios to epicka opowieść z gatunku xianxia, która podbiła serca milionów czytelników na całym świecie. Po olbrzymim sukcesie w Azji, Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej kultowa powieść Mo Xiang Tong Xiu zachwyciła również polskich czytelników.
RECENZJA KSIĄŻKI BŁOGOSŁAWIEŃSTWO NIEBIOS
Xie Lian najbardziej lubi swój Kasztanowy Przybytek, choć bez Sanlanga już nie jest w nim tak przyjemnie. Jednak świat Niebian upomina się o niego, czas złożyć raport. Przy okazji dostaje nową misję, której jak zawsze nikt nie chce się podjąć.
Przede wszystkim należy na samym wstępie już zaznaczyć, że nie ma absolutnie żadnego sensu zaczynać czytać od drugiego tomu. Jest to spójna całość, wydarzenia wynikają jedne z drugich, postacie, które się pojawiają tutaj, mają swój początek w pierwszym tomie. Kto nie czytał, musi szybko nadrobić.
Czego możemy się spodziewać?
W tej części jeszcze głębiej wchodzimy w świat wierzeń i duchów. Trochę są podobne do tych naszych, które znamy, trochę jednak inne. Mamy tu więc prośby i modlitwy, ale też dusze chcące przejść dalej, uwolnić się z tego świata. I właśnie nimi zajmuje się Książę Xianle. Z legendarenj wręcz u niego chęci pomocy i z racji dziedzictwa. Znów nie idzie sam, a jego towarzystwo przysporzy czytelnikowi masę rozrywki. Nadal jest śmiesznie, choć Xie Lian zmienia się w bardziej poważnego. Wychodzą na jaw pewne rzeczy z przeszłości, dowiadujemy się coraz więcej i przez to również postrzeganie tej postaci ulega zmianie. Jednak nadal jest wspaniały, choć może troszkę mniej rozkoszny i nieporadny. A może to tylko maska? Maska, która w tym tomie ma ogromne znaczenie. Jednak o tym musicie przeczytać sami.
Razem z Xie Lianem i jego towarzyszami wchodzimy do Domu Gry w Mieście Duchów. Już samo w sobie brzmi to mrocznie, a po dodaniu do tego faktu, że na czele Domu stoi nie kto inny, jak Sanlang, Hua Chengiem zwany, robi się do tego dość dziwnie. Między oboma mężczyznami toczy się gra, zawoalowana, niebezpieczna. Gra o wszystko, choć postronnym demonom wydaje się ona jeszcze dziwniejsza, niż jest w rzeczywistości.
Malutkie ostrzeżenie
Jeśli jest jeszcze ktoś, kto się nie zorientował, to śpieszę wyjaśnić, że w tym tomie coraz śmielej, choć nadal bardzo subtelnie pojawiają się odniesienia i sugestie do związków homoseksualnych. Tak, macie rację. Xie Lian coraz częściej się rumieni. Jest w tym absolutnie uroczy.
Pierwszy tom był lekką, zabawną, trochę jakby wprowadzającą opowiastką. Tu robi się mroczniej i duszniej. Jakby na początku wprowadzono nas w przedsionek, a potem wrzucono w labirynt intryg i układów. Jedynie dobry rzut na kostkach może nas uratować. Tylko kto decyduje, jakie oczka powinny wypaść? Czyżby tajemniczy Hua Cheng zdający się mieć względy wyłącznie dla Xie Liana?
Nie oderwiecie się do ostatniej strony posłowia.