Z Domu wampirów jest tylko jedno wyjście… Belle Morte.
Jeden z pięciu Domów, w których wampiry mieszkają niczym prawdziwi celebryci. Już nie polują na swoje ofiary w mrocznych zaułkach. Zamiast tego zapraszają zwykłych śmiertelników do swojej posiadłości i płacą im za bycie żywymi dawcami krwi. Podczas gdy inni trafiają tu z powodu pieniędzy i sławy, ja przybyłam, by odszukać moją siostrę, która weszła do Belle Morte pięć miesięcy temu… i już nie wróciła.
Jednak gdy się tu znalazłam, zdałam sobie sprawę, że Belle Morte skrywa o wiele więcej tajemnic, niż się spodziewałam. Jest tylko jedna osoba, która zna odpowiedzi na moje pytania: Edmond Dantès, wampir i mój śmiertelny wróg. Jednak im bardziej staram się opierać jego urokowi, tym bardziej mnie zniewala. Teraz rozumiem, że z chwilą przekroczenia progu Belle Morte moje życie zmieniło się nieodwracalnie, a mój los rozstrzygnie się za tymi drzwiami…
RECENZJA
Swego czasu czytałam wiele książek, w których bohaterami były wampiry. Jedne z nich były bardzo dobre, niektóre średnie lub wręcz słabe, a jak wypada „Belle morte” Belli Higgin?
Kilka lat temu wampiry wyszły z ukrycia. Już nie polują w ciemnych zaułkach, stworzyły natomiast domy, do których zapraszają śmiertelników, którym płacą za oddanie krwi. Jedną z takich dawczyń jest Renie, która nie pała zbytnią sympatią do wampirów. Do Belle Morte przybyła w jednym celu, chce odnaleźć siostrę, z którą pięć miesięcy temu urwał się kontakt. Czy Renie uda się odnaleźć siostrę? Co takiego skrywają mury posiadłości?
„Belle Morte” pierwotnie publikowana była na wattpadzie i po przeczytaniu tej książki, stwierdzam, że powinna tam zostać. Ta historia nie jest wybitnie zła, ale nie spełniła do końca moich oczekiwań.
Opis książki sugerował mroczną, pełną tajemnic opowieść, z ciekawym wątkiem romantycznym. Niestety fabuła była dość przewidywalna, a momentami nie do końca dopracowana (pewnie niektóre wątki będą wyjaśnione w kolejnym tomie).
Bohaterowie, jak i wątek romantyczny to najsłabszy element tej książki. Postacie, chociaż miały duży potencjał (zwłaszcza wampiry), nie zostały wystarczająco głęboko wykreowane. Co sprawiło, że nie byłam w stanie z nikim się utożsamić, ani zaangażować się emocjonalnie w ich historię. Uczucie, które narodziło się między Renie a Edmondem, było dla mnie niezrozumiałe, nie czułam między nimi żadnej chemii. Odniosłam wrażenie, że wątek romantyczny to był po prostu jakiś punkt, który chciała odhaczyć autorka, ale nie wiedziała, jak stworzyć parę, między której by iskrzyło.
Co do samego stylu, był on raczej poprawny. Książkę czytało się bardzo szybko. Ot tak, książka na wieczór lub dwa, ale raczej, o której szybko się zapomni.
Podsumowując, „Belle Morte”, to książka, która skierowana jest raczej do czytelnika, który szuka po prostu lekkiej lektury na spokojny wieczór, który nie oczekuje wielkich uniesień, czy zawrotnej akcji.
Honorata Jamroży