Kiedy nosisz nazwisko Eld Veriani, ludzie zaczynają cię widzieć tak, jak chcą. Dziedziczkę. Problem. Narzędzie.
Zoya była dumna z tego, kim się stała. Jako Svikari przetrwała więcej, niż wielu byłoby w stanie unieść. Jako Eld Veriani nadal pozostało w niej uparte przekonanie, że nie musi nikomu niczego udowadniać.
Nie prosiła o magię. Zniszczyła jeden wazon i przez przypadek przejęła moc, która nie była jej przeznaczona.
I choć ogień już dawno się w niej wypalił, wciąż musi walczyć. Zapora słabnie, Obsydia się sypie, a nikt inny nie ma odwagi ani pomysłu na dalsze działania.
Na jej drodze stanie Eryk – z własnymi bliznami, przekonaniami i historią, która wcale nie pachnie bohaterstwem.
Nie tak miało być. Ale los nie pyta o zgodę.
A raz wypuszczona magia nie daje się tak łatwo odesłać.
RECENZJA KSIĄŻKI SZEPT WIATRU
Drugi tom cyklu Szepty rodu Eld Veriani przynosi dokładnie to, czego fani Pauliny Hendel oczekiwali – powrót do świata pełnego magii, smoków i trudnych wyborów. „Szept wiatru” to książka, w której pisarka pozwala nam zobaczyć, jak bardzo zmieniła się Zoya. To już nie ta sama dziewczyna z pierwszego tomu, lecz ktoś, kto zaczyna rozumieć, czym naprawdę jest dziedzictwo rodu Eld Veriani.
O czym jest książka
Zapora, która od wieków chroniła ludzi przed potworami, słabnie. Obsydia pogrąża się w chaosie. Nikt nie ma pomysłu, jak powstrzymać nadciągającą katastrofę. Zoya, która niegdyś władała ogniem, dziś pozbawiona mocy musi zmierzyć się z nową rzeczywistością. Przypadek sprawia, że trafia na drugą stronę Zapory. To miejsce, gdzie nie działa żadna znana magia, a każdy dzień jest walką o przetrwanie. Tam spotyka Eryka – mężczyznę z przeszłością, który nie szuka chwały, lecz zrozumienia. Ich drogi przecinają się w momencie, gdy świat zaczyna się rozpadać, a nadzieja na ratunek gaśnie.
Moja opinia i przemyślenia
Paulina Hendel po raz kolejny pokazuje, że potrafi stworzyć uniwersum, w którym magia nie jest tylko błyskiem mocy, ale też ciężarem i konsekwencją. Zoya dojrzewa, nabiera odwagi, a jej wewnętrzna przemiana jest jednym z najciekawszych elementów książki. Autorka świetnie rozgrywa relacje między bohaterami – ich rozmowy, nieporozumienia i nieoczywiste zaufanie, które rodzi się z konieczności.
Nie brakuje też zaskoczeń. Wątek przeniesienia Zoyi za Zaporę to znakomity zabieg. Jest świeży, nieco mroczniejszy i bardziej surowy w klimacie. Szkoda tylko, że świat po drugiej stronie został opisany dość oszczędnie. Czułam pewien niedosyt. Chciałabym zobaczyć więcej detali, poczuć atmosferę miejsca, które przez tyle stron pozostawało tajemnicą. Mimo to historia trzyma tempo i nie pozwala się nudzić. Paulina Hendel umiejętnie łączy wartką akcję z momentami ciszy i refleksji, dzięki czemu książka czyta się jednym tchem.
Na osobne uznanie zasługują ilustracje – piękne, dopracowane, idealnie współgrające z klimatem powieści. To jeden z tych tytułów, które dobrze mieć nie tylko dla treści, ale też dla samego wydania.
Podsumowanie
„Szept wiatru” to udana kontynuacja „Szeptu ognia”. Może nawet lepsza od pierwszego tomu. Bardziej dojrzała, mroczniejsza i pełna nieoczywistych zwrotów akcji. Paulina Hendel rozwija stworzone przez siebie uniwersum. Jednocześnie nie traci lekkości stylu, który przyciągnął czytelników już w pierwszym tomie. To historia o dziedzictwie, które bywa ciężarem. O sile, której nie da się ujarzmić. O tym, że nawet w świecie pełnym potworów warto wierzyć w ludzi.
Nie mam wątpliwości – to cykl, do którego chce się wracać. U mnie zostaje na półce wśród ulubionych tytułów!