Fleur Marceaux studiuje na prestiżowej londyńskiej uczelni, jednak mimo urody i wysokiego statusu społecznego nie czuje się szczęśliwa. Rozstanie z chłopakiem i trudności z uzyskaniem dyplomu spędzają jej sen z powiek.
Max Tucker pocieszał przyjaciela, gdy Fleur złamała mu serce, więc jest przekonany, że znajomość z nią wróży kłopoty. Nie sądził jednak, że przyjdzie mu z nią pracować nad wspólnym projktem. Fleur się waha i broni przed tą znajomością – nie chce wchodzić w bliższe relacje z Maxem, bo jej zdaniem nie wyniknie nic dobrego.
Oboje mają także świadomość, że w International School istnieje drabina społeczna, a chłopak znajduje się na jej dole. Wszystko się zmienia, gdy na horyzoncie pojawia się szantażysta. Nagle Fleur pozostaje jedynie Max, ale też obawa jak on zareaguje, jeśli pozna jej tajemnice.
RECENZJA
Fleur ma wszystko, może mieć też każdego. Nie ma tylko dobrych ocen, co może stanowić problem w zdobyciu dyplomu International School. Max za to ma dobre oceny, kredyt studencki i ogrom determinacji, by zdobyć dobrą pracę. Wspólny projekt łączy tych dwoje, trochę wbrew ich woli, chwilowo postanawiają odstawić na bok obopólną nienawiść.
Brzmi, jak przepis na pełen przepychanek i pozerstwa romans young adult, który umili kilka chwil przy czytaniu. I faktycznie jest to miłe czytadło, ale z ciut głębszym dnem. Książka jest słodka i urocza, choć też pełna seksualnego napięcia, nie stroni również od problemów. Na szczęście Fleur nie jest typową bogatą panienką, dla której zakupy stoją na pierwszym miejscu. Owszem, są dla niej ważne, interesuje się modą i umie tę wiedzę wykorzystać, ale daleko jej do rozpieszczonej panienki. Ma za sobą trudne przejścia, jest pełna strachu i niepewności. Nosi maskę, udaje, chowa się. Dopiero Max dostrzega w niej kogoś innego, kogoś, kto jest wart zainteresowania i zachodu. Bardzo podoba mi się to, jak autorka pokazuje ich związek, pełen napięcia i pożądania, a jednak powolny. Stawiając na relację, przyjaźń i poznanie drugiej osoby stworzyła fantastyczną powieść dla starszej młodzieży. Zderzyła dwa światy i bardzo dobrze sobie z tym poradziła, szczególnie że trochę złamała typowy schemat. To ona jest bogata, piękna, a on biedny i uważa się za przeciętnego. Ich współpraca, a potem związek budzą zdziwienie.
Nie sposób nie wspomnieć o trudnej przeszłości i teraźniejszości Maxa, bo chłopak równie z mierzy się z różnymi demonami, choć są one inne od tych Fleur. Zarówno przeszłość chłopaka, jak i dziewczyny poznajemy powoli, tak jak oni poznają siebie. Bardzo podoba mi się zabieg przedstawienia wydarzeń i emocji z perspektywy ich obojga, to dodaje książce tajemniczości.
Dopiero przeczytawszy „French kissed”, dowiedziałam się, że jest to trzecia część serii. Nie zauważyłam tego przy czytaniu i choć może umknęły mi jakieś szczegóły, to autorka tak to pokierowała, że nadal mogłam cieszyć się opisaną historią, bez poczucia niespójności. I choć ta część to jednak lekkie i przyjemne czytadełko, to z chęcią poznam wcześniejsze tomy. Autorka idealnie wpasowuje się w to, co lubię najbardziej w young adult – realne, niewydumane problemy, ich idealna ilość, delikatność pierwszych uczuć i wchodzenie w dorosłość z ogromem obaw, ale i nadzieją w sercu.
Zdecydowanie polecam fankom nie od końca grzecznych romansów, w których jednak najważniejsze są uczucia i relacje, a nie sam seks.
Katarzyna Boroń