Rok 1931. Szanghaj zmienia się w kłębowisko żmij.
Cztery lata temu Rosalind Lang otarła się o śmierć, ale dziwny eksperyment, który uratował jej życie, sprawił, że przestała się starzeć, nie potrzebuje snu, a wszystkie rany natychmiast się na niej goją. Mówiąc w skrócie: Rosalind nie może umrzeć. Teraz, aby zadośćuczynić zdradę, jakiej dopuściła się w przeszłości, pracujące dla kraju, wykorzystując swoje talenty: jest perfekcyjną zabójczynią. Jej pseudonim to Fortuna.
Kiedy jednak Cesarska Armia Japońska rozpoczyna inwazję na Chiny, Rosalind otrzymuje nową misję. Seria morderstw, których sprawcami mogą być Japończycy, budzi zaniepokojenie wśród mieszkańców Szanghaju. Zgodnie z nowymi rozkazami Rosalind ma przeniknąć do powiązanej z Cesarstwem Japonii agencji prasowej i znaleźć osoby odpowiedzialne za działania terrorystyczne.
Aby odsunąć od siebie podejrzenia, udaje żonę innego szpiega nacjonalistów, Oriona Honga, a chociaż jego nonszalancja i maniery playboya doprowadzają ją do furii, zgadza się z nim współpracować dla wyższego dobra. Rosalind i Orion starają się dotrzeć do sedna spisku, ale z czasem zaczyna się przekonywać, że cała ta intryga ma znacznie większy zasięg i jest bardziej przerażająca, niż przypuszczali.
Czy parze szpiegów uda się wyjaśnić sprawę serii brutalnych morderstw w Szanghaju lat trzydziestych?
RECENZJA
Chole Gong zaistniała już na naszym rodzimym rynku wydawniczym. Jej dylogia The Violent Delights była naprawdę dobrze napisana, ciekawa, z motywem Romea i Julii, jednak z czymś więcej; czymś, co sprawiło, że nie mogłam się od niej oderwać. Foul Lady Fortune. Nikczemna Fortuna to sequel, którego zarówno byłam ciekawa, jak i miałam duże obiekcje co do kontynuowania czegoś, co dla mnie było zamkniętą całością.
Kilka słów o fabule
Akcja Nikczemnej Fortuny toczy się dwa lata po wydarzeniach, które mogliśmy śledzić w oryginalnej trylogii. Rosalin, która posiada mroczną przeszłość, pracuje jako tajny agent i chce zrobić coś dobrego dla swojego kraju. Dzięki swoim mocom bohaterka może odkryć, kto stoi za atakami terrorystycznymi. Jednak żeby się nie zdekonspirować, musi udawać żonę innego tajnego agenta, Oriona Honga, który, jak się później okazuje, ma swoje własne cele.
Dobra kontynuacja?
Chociaż The Violent Delights podobała mi się bardzo, to potrzebowałam czasu, żeby się w nią wczytać. Tak było i w tym przypadku – pierwsze sto stron dłużyły mi się strasznie, ale w pewnym momencie wpadłam w książkę, jak przysłowiowa śliwka w kompot. Przyznam, że Nikczemną Fortunę czytało mi się o wiele lepiej i sprawniej niż dylogię, na co wpłynął też poziom pisarstwa autorki. Widać, że wykonała wiele pracy i udoskonaliła swój warsztat. I chociaż książka ma kilka wad, to pozytywnie ją wspominam.
Nie przepadałam za Rosalind. Była bohaterką, którą tolerowałam, ale uważałam, że akcja na pewno by nie straciła, gdyby zginęła. Jednak podczas lektury Foul Lady Fortune zapałałam do bohaterki sympatią. Może to inne spojrzenie na akcję, postaci czy większa uwaga poświęcona akurat jej, ale z ciekawością śledziłam jej losy. Jednak związek pomiędzy bohaterami powinien grzać czytelnika, dodawać akcji rumieńców, pikanterii i takiego dreszczyku. Niestety pomiędzy Rosalin a Orionem nie było chemii. Ich relacje były sztuczne i płaskie, a związek dwójki tajnych agentów to coś, co wywołuje ciarki! Tutaj ich zabrakło.
Na zakończenie
Pomimo wad, które wyszczególniłam powyżej, książkę czyta się dobrze, fabuła wciąga, wszystkie elementy po czasie wskakują na swoje miejsce i tworzą ciekawą, spójną całość. Przyjemnie spędziłam czas Foul Lady Fortune i czekam na to, co autorka zaserwuje nam w kontynuacji losów Rosalin.
Katarzyna Krasoń