Wyciskająca łzy i łamiąca serce powieść wielokrotnie nagradzanej autorki. Idealna dla fanów Adama Silvery, Kathleen Glasgow i Laury Nowlin.
Jest jedna strona tamtej chwili. I druga.
Przed. I po.
U progu długiego, gorącego lata najlepsze przyjaciółki, Elk i Mab, muszą zmierzyć się z nagłą śmiercią, która zmieni wszystko.
Jedno tragiczne zdarzenie pociąga za sobą konsekwencje, od których nie da się uciec.
Pełna emocji historia, która rodzi pytania o miłość, duchy i niezachwiane więzi przyjaźni.
Recenzja książki
My przed, my po
„My przed, my po” to jedna z tych książek, które biorą czytelnika z zaskoczenia. Niby wiesz, o czym będzie, spodziewasz się trudnych emocji, a i tak kończysz lekturę ze ściśniętym gardłem. To jednotomowa opowieść o przyjaźni, stracie i próbie pogodzenia się z tym, że życie już nigdy nie będzie takie samo. Idealna na jesienny wieczór, gdy chcesz dać się porwać historii, która zostaje w pamięci na długo.
O czym jest książka
Akcja skupia się na dwóch bohaterkach – Elk i Mab. Najlepsze przyjaciółki, które miały wspólne plany i marzenia, aż do momentu tragicznego wypadku. Mab umiera, a Elk zostaje sama… choć nie do końca. Duch przyjaciółki wciąż pojawia się w jej życiu, przypominając, że odejście nie musi oznaczać całkowitego zniknięcia. To sprawia, że dziewczyna balansuje między żałobą a iluzją bliskości, co daje opowieści niezwykłą, trochę metafizyczną głębię.
Moja opinia i przemyślenia
Choć to naprawdę krótka książka, to pozostawia po sobie niezatarty ślad. Podobało mi się, jak autorka splata teraźniejszość z retrospekcjami. Dzięki temu możemy zobaczyć dramat Elk po stracie, ale też piękno jej więzi z Mab. Pojawia się także brat zmarłej, France, który wnosi dodatkową warstwę emocji i subtelny wątek miłosny. To wszystko sprawia, że książka nie jest tylko o bólu. Zamiast tego opowiada też o nadziei, bliskości i tym, jak różne mogą być sposoby radzenia sobie z traumą.
Ciekawym i ważnym akcentem jest obecność terapii – pokazanie, jak rozmowa i profesjonalna pomoc mogą pomóc w oswajaniu tego, co wydaje się nie do udźwignięcia.
To historia krótka, ale intensywna. Wzruszająca, miejscami bolesna, ale napisana tak, że czyta się ją lekko i bez poczucia przytłoczenia. Nawet jeśli można się domyślić zakończenia, droga, którą przechodzi Elk, porusza i zostawia w sercu ślad. I to naprawdę bardzo mi się spodobało. Ostatnio niewiele jest takich tytułów.
Na zakończenie
Podsumowując – „My przed, my po” to książka o przyjaźni silniejszej niż śmierć, o stracie, która uczy doceniać chwile, i o nadziei, że można znaleźć sposób na dalsze życie mimo bólu. Polecam każdemu, kto szuka lektury szczerej, przepełnionej emocjami i prawdziwie chwytającej za serce. Ten tytuł z pewnością was nie zawiedzie!