Święta. Miłość. Oszustwo.
Czyli grudniowa opowieść o pewnej katastrofie rodzinnej.
Cześć, tu Mia – średnia z trzech sióstr, które właśnie zostały wystawione na świąteczny rynek matrymonialny. Jak to się stało? Nasza matka, feministka roku, zapłaciła facetom, żeby umówili się z nami na randki. I nie, to nie żart. To desperacja. Z dodatkiem lukru. Zanim ty zdążysz powiedzieć „Wesołych Świąt!”, my wpadniemy w wir randek, kłamstw, złamanych serc, spalonych choinek, rozczarowań, wyznań miłosnych, jednego psa adoptowanego na poprawę humoru i niezwykle mądrego kota. Między kolędami, kłótniami i wypiekami próbujemy ocalić nie tylko święta, ale też własne serca. No i zdrowie psychiczne. Lubisz święta z nutką chaosu? Randki z obowiązku? A może, tak jak my, masz rodzinę, której nie da się nie kochać, choć czasem chciałabyś ich oddać w paczce za pobraniem? W takim razie ta książka jest dla ciebie!
Recenzja książki Gwiazdka w ciemno
Znacie takie grudniowe opowieści, które otwierają się jak kalendarz adwentowy — powoli, trochę nieporadnie, z elementem zaskoczenia w środku? „Gwiazdka w ciemno” jest właśnie taka. Zaczęłam ją z entuzjazmem, potem z lekką rezygnacją, a finalnie… zostałam mile zaskoczona. To historia, która potrafi zirytować, rozbawić, rozczulić i przywołać cały świąteczny klimat, choć po drodze zdarza jej się potknąć o własne pomysły.
O czym jest książka
Punktem wyjścia do całej rodzinnej katastrofy jest decyzja matki trzech sióstr — Lei, Diany i Mii — by… zapłacić mężczyznom za randki z jej córkami. Niby absurd, niby żart, a jednak właśnie od tego zaczyna się lawina kolejnych wydarzeń. Pierwsze rozdziały wprowadzają w ten świat z pazurem. Jest dużo humoru, lekkości, obietnica chaosu. Później jednak tempo wyraźnie siada, a zachowanie matki trudno uzasadnić świąteczną atmosferą. Kiedy jednak historia nabiera rozpędu, pojawia się to, czego od świątecznej powieści najczęściej oczekujemy, czyli ciepło, światło, emocje. Randki, spięcia, wpadki i drobne dramaty składają się na mozaikę relacji, które — choć dalekie od ideału — mają w sobie sporo autentyczności.
Na pierwszy plan wysuwają się trzy pary.
Lea i Dylan — para, do której najtrudniej było mi się przekonać; Lea bywała irytująca, choć jej zachowania wynikały z tego, co przeszła.
Diana i Oliwier — zdecydowanie najsłodszy duet. Ich wątek jest najbardziej miękki, najbliższy sercu i pełen dobrej energii.
Mia i Hugo — zgrani, naturalni, idealnie dopasowani. Zdarzało mi się zgrzytnąć na wyborach Mii, ale szybko wracałam do sympatii dla tej pary, bo w ich relacji było coś niezwykle prawdziwego.
Moja opinia i przemyślenia
Najtrudniejszy był początek — naprawdę walczyłam, by przez niego przebrnąć. Około siedemdziesiąt stron, które oceniłam jako męczące, zniechęcające, zbyt przerysowane. Matka bohaterek wywoływała emocje, ale raczej z kategorii „na granicy złości”, nie sympatii. Przez moment zastanawiałam się nad przerwaniem lektury, a tego nie robię często.

I wtedy stało się coś miłego. Historia zaczęła nabierać rumieńców. Świąteczny klimat został zbudowany konsekwentnie, czuć było atmosferę grudnia, bliskość, ciepło, a jednocześnie nutę chaosu, która dodawała całości energii. Wątki romantyczne rozkręciły się, postaci dostały więcej przestrzeni, a humor zaczął działać naturalnie, bez przesady.
Z czasem doceniłam też konstrukcję narracji — trójgłos sióstr, ich odmienne charaktery i sposoby przeżywania. Dynamika między nimi była jedną z największych zalet powieści.
Podsumowanie
„Gwiazdka w ciemno” to historia, która wymaga od czytelnika odrobiny cierpliwości, ale potrafi ją później wynagrodzić. Początek może odrzucić, jednak środek i finał — pełne świątecznej czułości, humoru i dobrze poprowadzonych relacji — bronią się naprawdę dobrze. To książka na grudniowe wieczory, dobra do herbaty z pomarańczą i pierników, dla tych, którzy lubią rodzinne perypetie, trochę chaosu i bohaterów, których da się lubić pomimo ich wad. Jeśli świąteczne historie są twoją słabością — ta może się w nie wpisać całkiem przyjemnie.



