Po latach nieobecności Amber wraca do rodzinnego Willowdale — malowniczego miasteczka, w którym urokliwe krajobrazy przeplatają się z bolesnymi wspomnieniami. To właśnie tutaj postanawia rozpocząć nowy rozdział życia, podejmując pracę, o której marzyła od dziecka — jako trenerka koni.
Ale przeszłość nie daje się tak łatwo uciszyć. Uśpione traumy budzą się z nową siłą, a echo dawnych zdarzeń znów mocno wybrzmiewa.
Jednak w tym cieniu Amber nie przestaje szukać światła. I nie traci nadziei. To dzięki niej ma siłę, by iść naprzód. Podobnie jak dzięki ludziom, którzy pojawiają się w jej życiu. Problem w tym, że jedni stają się wsparciem, a inni niosą ze sobą kolejne tajemnice i zagadki. A każde spotkanie może odmienić wszystko.
Bo Willowdale skrywa więcej, niż się wydaje…
RECENZJA KSIĄŻKI CIEŃ
Szczerze przyznam, że lubię takie książki, które zaskakują. „Cień” miał być dla mnie po prostu lekką historią. Tytuł okazał się jednak dużo bardziej emocjonalnym doświadczeniem. Od pierwszych stron wciągnął mnie klimat Willowdale – miasteczka, które ma w sobie niewątpliwy urok, ale też niebezpiecznie wiele cieni.
O czym jest książka
Amber wraca po latach do rodzinnego miasta i zaczyna pracę w Willow Ridge Stables, miejscu, które zna z dzieciństwa. Od zawsze jej marzeniem było trenowanie koni. Teraz może je w końcu realizować. Jednak powrót oznacza konfrontację z przeszłością. Z traumatycznymi wypadkami, dawnymi błędami i ludźmi, którzy nie zawsze mają czyste intencje. Wśród nich jest Tony, rywal dziewczyny. A może ktoś więcej? Są też inni: przyjaciele, dawny eks, barwne postacie, które nadają całej opowieści rytm i dynamikę. Na pierwszym planie są konie i praca w stajni – autorka oddaje ich świat z wielką pasją i dbałością o szczegóły.
Moja opinia i przemyślenia
Największym atutem „Cienia” są moim zdaniem bohaterowie. Każdy z nich jest wyrazisty, ma swoją historię, a ich relacje splatają się w naprawdę ciekawy sposób. Amber to postać daleka od ideału, ale właśnie przez to tak autentyczna. Można się z nią utożsamić, poczuć jej strach, upór, a czasem zagubienie. Tony natomiast wnosi do fabuły napięcie i tajemnicę. Z kolei drugoplanowe postacie, jak energiczna Annie czy ciepła pani Eloise, dodają powieści lekkości i humoru.
Podobało mi się, że autorka umiejętnie łączy codzienność stajni z prywatnym życiem bohaterów. Opisy jazdy, pracy z końmi czy atmosfery zawodów są napisane tak realistycznie, że czytając, czułam zapach siana i słyszałam stukot kopyt.
Nie będę ukrywała – zakończenie mocno mnie zaskoczyło. Zamiast słodkiego finału dostajemy cliffhanger, który sprawia, że automatycznie chce się sięgnąć po kontynuację.
Podsumowanie
„Cień” to udany początek serii Willowdale. Ciepły, a jednocześnie pełen napięcia. O powrotach, zamykaniu dawnych ran i szukaniu swojego miejsca. O koniach, przyjaźniach, rywalizacji i odwadze, żeby zmierzyć się z tym, co kiedyś bolało. Michalina Aleksandrowicz napisała debiut, który czyta się szybciej niż by się chciało. I który zostawia po sobie emocjonalny ślad. Zdecydowanie będę wracała do serii Willowdale. Niecierpliwie czekam na kontynuację.