W krainie, w której król zabronił oddawania czci bogom i nakazał wyplenienie wszelkich bóstw, bogobójcy mają pełne ręce roboty. Nie wszystkim podoba się taki stan rzeczy. Elogast, weteran wielkiej bitwy z bogami i przyjaciel monarchy, porzucił stan rycerski, żeby wieść spokojne życie w ustronnym miejscu i zapomnieć o wojennych koszmarach. Przeznaczenie pokrzyżuje mu jednak te plany – Elogast znowu będzie musiał chwycić za miecz.
Mieczem włada także Kissen, znamienita bogobójczyni, u której profesjonalizm przeplata się z osobistymi urazami wobec bóstw i ich wyznawców. Ich losy połączą się za sprawą pewnej dziewczynki, dziedziczki wysokiego rodu, która straciła dom i bliskich. Cała trójka wyruszy na pełną niebezpieczeństw wyprawę w towarzystwie bożka o zwierzęcych kształtach…
RECENZJA
Co może połączyć bogobójczynię i wielkiego dowódcę króla, który odżegnał się od swego dawnego życia i za wszelką cenę chce wieść spokojne życie piekarza? Mała dziewczynka, dziwną więzią połączona z bożkiem. I wspólna podróż po odpowiedzi.
Brzmi trochę dziwnie, a trochę jak idealny przepis na książkę fantasy, która porwie nas w dziwne miejsce, niebezpieczne przygody i zada pytania, na które niewielu z nas odważy się odpowiedzieć. I choć początkowo książka jest dość trudna w odbiorze, wszelkie zawiłości historii i pewne zależności między ludźmi a bogami czasem ciężko poukładać, to potem wszystko nabiera tempa, a czytelnik pchany ciekawością wpada po uszy w kolejne rozdziały.
O nich warto wspomnieć osobno, gdyż każdy jest pisany w narracji trzecioosobowej, ale skupia się bardziej na jednym z osobliwych członków naszej grupy. Dzięki temu możemy spojrzeć na świat oczami byłego rycerza Elogasta, bogobójczyni Kissen, bożka Scedicetha i dziewczynki Inary. Każde z nich wnosi coś nowego w opowieść, ubogaca ją, nadaje głębi i czyni przez to jeszcze ciekawszą. Nie mamy bowiem wglądu tylko w ich tu i teraz, ale również w ich przeszłość, odkrywaną powoli, jakby sami nie do końca ją rozumieli.
Co mnie skusiło, żeby sięgnąć po tę książkę? Oczywiście, że okładka. I choć początek był dla mnie trudny, postanowiłam dać jej szansę i zdecydowanie nie żałuję. Autorka ma wspaniały dar opowiadania. To, co robi ze słowem, przywodzi historię snutą przez bajarza przy ognisku, której nigdy nie ma się dosyć. Gdy trzeba, trzyma w napięciu, czasem zwalnia dla nabrania oddechu i chwili na zastanowienie. A tych tu nie brakuje.
Wykreowała bowiem świat, w którym wszystkie bóstwa i dawni bogowie mają zniknąć. Część została wybita w wielkiej bitwie, część się uchowała w jednym mieście. Dochodzą też wciąż pogłoski o pomniejszych bóstwach, którym nadal ludzie składają ofiary. I choć faktycznie niektórzy bogowie żądali coraz więcej i coraz większych krwawych ofiar, to powstaje pytanie, czy można człowieka w ogóle pozbawić wiary w cokolwiek?
Czy zostawiony sam sobie, gdy musi polegać tylko na sobie i tylko na siebie może zwalić winę w wypadku niepowodzenia, da sobie radę? Tu, w tej książce, pytanie rozbrzmiewa bardziej, bo bogowie nie są jakimiś bytami, których nikt nie widział. Oni żyli, byli, poruszali się między ludźmi, kochali i nienawidzili. A ich klątwy lub błogosławieństwa zmieniały życie ludzi, jak zmieniły życie Kissen, czy Elo i jak nadal jeden z nich i dziwna więź zmienia życie Inary.
Ta książka to debiut, który na debiut nie wygląda. Dopracowana, napisana z rozmachem, wciągająca. Zdecydowanie polecam.
Katarzyna Boroń