Noc pozbawiona gwiazd

Date
sie, 27, 2017

Wiatr wpadał przez otwarte okno poruszając cienką, białą zasłoną. Noc była czarna jak smoła. Nieoświetlona przez żadną z gwiazd. W oddali słychać było ujadanie psów i trzepot skrzydeł nietoperzy.

Diana wstała bezszelestnie z łóżka. Była już ubrana. Zarzuciła tylko kurtkę i sięgnęła po worek upchnięty pod łóżkiem. Jej serce biło rytmicznie, jednak nieco szybciej niż zwykle. Wspięła się na parapet i przełożyła nogę przez okno. Rozejrzała się i bez wahania przełożyła drugą. Zeskoczyła na trawę z głuchym tupnięciem. Przybliżyła się do ogrodzenia i powoli okrążała dom. Czuła woń kwiatów z ogrodu i zapach świeżo skoszonej trawy. Doszła do miejsca, gdzie sztacheta w drewnianym, wysokim na 2 metry ogrodzeniu jest obluzowana. Przechyliła ją i wyszła na drogę. 
              

Szła tylko kawałek, bo po chwili zaczęła biec. Mięśnie miała napięte, a zmysły wyostrzone. Przebiegła przez kilka przecznic niewielkiego miasteczka i minęła tory. W oddali zobaczyła światła nadjeżdżającego pociągu. Gnała dalej. W ciemnościach dostrzegła zarys budynku, do którego zmierzała. Był stary i obdarty z farby. We framugach okien brakowało szyb. Drzwi frontowe były stalowe i na wpół wywarzone. Stara pralnia była miejscem dawno już opuszczonym. Przestała funkcjonować, gdy Diana miała 5 lat, bo właściciel, który nie bardzo zawracał sobie nią głowę, zmarł. Już za jego czasów budynek wyglądał podobnie, więc nic dziwnego, że nikt go nie kupił. Trzeba by włożyć sporo forsy, żeby przywrócić to do jako takiego stanu.
               

Dziewczyna przeszła na tył budynku. Z szarej, pokrytej betonem ściany ziała ogromna dziura. Chodzą pogłoski, że kiedyś ktoś podłożył pod pralnie materiały wybuchowe, ale szczerze mało kto w to wierzył. Kto chciałby rozbierać na części pierwsze i tak już styraną i nieużyteczną pralnię?
              

Diana schyliła się i urwała źdźbło trawy. Umiejętnie włożyła je między dłonie i zagrała na nim. Wtedy ktoś wyłonił się z dziury z cichym westchnieniem. Długie blond włosy zatrzepotały na wietrze i schowały się z powrotem do środka. Dziewczyna podążyła za osobą, która zniknęła wewnątrz budynku.
– No Dianka, już myślałam, że się zgubiłaś gdzieś po drodze. Stałam koło tej dziury z 10 minut. – szepnęła blondwłosa Lora prosto do ucha dziewczyny.
– Bez obaw, z nas dwóch to Ty częściej gubisz drogę. – spojrzała krzywo na swoją towarzyszkę.
               

Przeszły przez obskurny korytarz i doszły do głównej sali, gdzie stało ze 40 starych, nieużytecznych pralek. Były ustawione w rzędzie, jedna obok drugiej. Dziewczyny szły wzdłuż nich, kiedy jedna z nich groźnie zatrzeszczała. Z jej wnętrza wydobył się stukot. Spojrzały na siebie. Diana widząc spanikowaną minę Lory o mało nie wybuchła śmiechem, czym zdradziłaby się.
– Boże, Lora. Ta pralka żyje! – krzyknęła nie mogąc się opanować.
– Nie śmiej się, pewnie duch właściciela wciąż tu grasuje.
– Przestań. Zajrzyjmy do środka, może jakiś zając wskoczył do środka i nie może się wydostać.
              

Podziałało. Diana wiedziała, że jej przyjaciółka jest wrażliwa na wszystko co dotyczy zwierząt. Lora kucnęła przed pralką i zaczęła przemawiać jakby faktycznie w środku był puchaty zając.
– No, malutki. Zaraz Cię stąd wyciągnę. Musiałeś się najeść strachu. Kto wie ile już tu siedzisz…
              

Odchyliła drzwiczki i rozdarła się na całą pralnię. W tym samym momencie pralka zaczęła krzyczeć równie głośno. Diana myślała, że zacznie turlać się ze śmiechu. Rob wygrzebał się z pralki płacząc ze śmiechu. Lora wciąż miała minę człowieka, który zobaczył ducha.
– Czy wyście powariowali? Mogłam tu umrzeć ze strachu! Jesteście niemożliwi! Wiecie jak się wystraszyłam? Boże, Rob nie masz nic a nic wspólnego z małym, kochanym zajączkiem! Coś Ty sobie myślał?
– On przestraszył się nie mniej niż Ty. – Wydusiła z siebie Diana, próbując powstrzymać kolejną salwę śmiechu. – Ten krzyk był planowany. Miał zapalić latarkę oświetlając od dołu swoją twarz. Rob, co się stało?
– Cholera, jak zobaczyłem bladą twarz, okalaną burzą białych włosów z zapadniętymi oczami to sam myślałem, że zobaczyłem ducha i zapomniałem o tej głupiej latarce.
              

Diana spojrzała na Lorę. Efekt zapadniętych oczu nadała jej maskara rozmazana wokół oczu, które widocznie musiała trzeć przez alergię. Dodatkowo bladość spotęgował blask księżyca, który wpadał przez okno za pralką. Ale heca. Chciała nastraszyć jedno, a w efekcie miała darmowy ubaw z obojga przyjaciół.
               

Wydobyli z pralki obok plecak Roba i we troje przeszli do pomieszczenia obok. Budynek był jednocześnie pralnią jak i domem. Pomieszczenie, w którym się znaleźli okazało się salonikiem. Mała kanapa była w opłakanym stanie. Ława nie miała szyby. Poza tym stały jeszcze dwa krzesła i kominek. Rozpalili ogień i rozsiedli się. Panie na krzesłach, a pan rozłożył się na kanapie pod pretekstem, że jego manatki potrzebują dużo miejsca. W zasadzie faktycznie tak było. Przyniósł chyba pół swojej lodówki i trochę podejrzanych rzeczy, których nie dało się zidentyfikować.
– Co to, do diabła? – Spytała Lora podnosząc jedno z takich urządzeń.
– To jest, moja droga, własnoręcznie zbudowany minutnik. – Wyszczerzył zęby.
– Po co ci minutnik? – Zainteresowała się Diana.
– Nie śmiejcie się. Babcia potrzebuje, żeby sobie odmierzać czas gotowania w kuchni. Właściwie jeszcze go nie skończyłem. Miałem zamiar zrobić to dziś.
              

Dziewczyny spojrzały po sobie z trudem zachowując powagę.
– Nie no, bardzo szlachetny czyn. – Podsumowała Lora.
– Zobaczymy czy będziecie się rechotać jak zostanę wielkim wynalazcą. – Odburknął Rob widząc miny przyjaciółek, które ledwo powstrzymywały śmiech. Znały ambitne plany przyjaciela, który faktycznie z niczego potrafił zmajstrować coś. Jednak zazwyczaj to coś psuło się na drugi dzień lub wcale nie działało.
– Dobra, wyluzuj. Wierzę w Twoje super moce złotej rączki. A teraz łapcie. – Diana wyjęła ze swojego worka butelki z piwem i podała każdemu po jednej.
– Oszty, dobra jesteś. Z barku zwędziłaś?
– Mhm.
              

Po dwóch piwach długowłosa blondynka była już w bardzo dobrym humorze. Aż za dobrym jak na opinię jej towarzyszy. Po chwili oświadczyła im, że musi iść do łazienki. Podniosła się z krzesła , zachwiała i usiadła na nim z powrotem.
– Dobra, zaprowadzę Bladą Twarz do łazienki, a Ty montuj swój minutnik. – Rzuciła Diana i wzięła przyjaciółkę pod rękę.
               

Poszły razem schodami na górę i odnalazły łazienkę. Jak się Dianie wydawało powinny być dokładnie nad salonikiem, w którym zostawiły Roba. Lora weszła do kabiny i załatwiła co miała do załatwienia. Następnie podeszła do umywalki umiejscowionej obok okna. Diana stała do niej tyłem i podziwiała graffiti na przeciwnej ścianie.
– Uuuu, ładny widoczek. – Zapiała Lora podchodząc do okna.
– Odejdź od tego okna, Lora. Jeszcze wyświadczysz mi przysługę i spadniesz obijając sobie cztery litery. – Diana obracając się do przyjaciółki zobaczyła już tylko jej nogi wylatujące z pomieszczenia.
– LORA! – Diana podbiegła do okna i zobaczyła przyjaciółkę szamoczącą się z głową w krzakach i dyndającymi nogami jak w jakiejś kreskówce. – Boże, z kim ja się przyjaźnię?
               

Diana zbiegła po schodach, pobiegła do okna saloniku i minęła Roba z całkiem zaskoczoną miną.
– Diana, nie wychodź. Chyba jakiś ślepły dzik walnął w ścianę budynku i teraz szamocze się w krzakach. – Powiedział Rob z powagą.
– Żartujesz? To Lora wyleciała przez okno. – Chłopak obrócił się za mijającą go Dianą i rozważał czy przypadkiem z niego nie żartuje. Gdy puściła do niego oko, wiedział, że nie i zaczął śmiać się histerycznie, aż w końcu zleciał z kanapy.
              

Diana wydostała się przez okno i podeszła do przyjaciółki.
– Lora, w porządku? – zapytała, próbując postawić ją na ziemi.
– Co? Ja? Tak, świetnie. – Blondynka odchyliła się do tyłu, by zaraz znowu się pochylić i zwrócić zawartość żołądka w krzaki, w których przed chwilą tkwiła.
– Ciesz się, że Rob cię nie widzi, miałby z ciebie ubaw do końca lata.
               

Jeszcze bardziej blada Lora wróciła za Dianą do saloniku. Chłopak patrzył na blondynkę z rozbawieniem.
– Nie gap się tak, bo przypomnę ci jak popisywałeś się przed szkołą jeżdżąc po barierkach na swojej desce. Do tej pory nie wiem jak wylądowałeś z nią na masce samochodu dyrki, która właśnie podjeżdżała pod budynek.
– Stare i nieprawda. – Żachnął się Rob, ale poczerwieniał jak burak, bo doskonale pamiętał następstwa tamtego wyczynu. – Przynajmniej cała szkoła mnie potem z tego znała, OK?
              

Diana siedziała i dopijała swoje piwo, gdy coś zobaczyła. Przy ścianie przeciwległej do kominka kawałek płytki pokrywającej podłogę był wysunięty. Podeszła tam, ale blask paleniska tu nie docierał. Wyjęła zapałki z tylnej kieszonki i zapaliła jedną. Odsunęła uszkodzoną płytkę i zobaczyła, że pod nią jest wgłębienie w betonie. Skrytka? Sięgnęła tam i poczuła pod palcami coś jakby kable. Były 3, może 4. Darowała sobie zapalanie kolejnych zapałek i włożyła obie ręce do dziury. Pociągnęła mocno za kable, ale nic się nie stało.
– Hej, coś tu jest. Chodźcie.
              

Przyjaciele podeszli do Diany. Rob przykucnął obok niej. Wyjęła ręce z wnęki i powiedziała, żeby sam spróbował wyczuć co to może być. Pomacał kable i tak samo jak dziewczyna spróbował je pociągnąć. Nic się nie stało.
– To mogą być zwykłe przewody. Podaj zapałkę. – Wziął jedną i włożył do dziury. Nagle pod jego palcami rozległ się syk, a z wnęki zaczęło strzelać jak ze sztucznych ogni. – Jasna cholera, spadamy!
               

Biegiem złapali swoje torby i wyskoczyli jedno po drugim przez okno saloniku. Przebiegli kilkanaście metrów, kiedy usłyszeli nieziemski huk i popadali na ziemię. Zdezorientowana Lora patrzyła na pobrudzoną bluzkę z niesmakiem. Rob odwrócił się na starą pralnię i zobaczył niewielkiego grzyba nad nią.
– Dianka, czy my właśnie zdetonowaliśmy pół starej pralni? – zapytał ze śmiechem.
– Na to wygląda. Mam nadzieję, że nadal nikogo ona nie obchodziła.
– Lora, co masz taką kwaśną minę? Bluzka ci się pobrudziła? – zachichotał Rob.
– Ciekawe czy będziesz się tak śmiał jak zorientujesz się, że tak jak ja leżysz w gnojówce.
              

Faktycznie. Wszyscy troje wpadli akurat w miejsce, gdzie sąsiad Lory prowadza swoje krowy na pastwisko. Jak romantycznie i cuchnąco. Czarne jak smoła niebo nad nimi zaczęło pokrywać się jeszcze ciemniejszym dymem. Pralnię otaczała pomarańczowa łuna, a jęzory ognia wydobywały się z jej okien.
– Jak myślicie, te ładunki to podłożył ktoś kto chciał się pozbyć właściciela? – zapytała Lora.
– Ja tam myślę, że on sam je podłożył. Z odszkodowania za ten budynek dostałby więcej forsy niż z samej prosperującej pralni. – odparł Rob.
              

Leżeli jeszcze chwilę na drodze podparci łokciami. Oglądali pożar budynku. Chcieli napalić tylko w piecu a nie stawiać w płomieniach cały dom. Czasem rozmiary efektów przekraczają zamiary. Tym razem stanowczo przekroczyły.
– Ej, Rob. – zaczepiła go Diana.
– Hm?
– Masz wolną chatę?
– No u mnie bum nie zrobicie. Nie ma opcji. Może mój domek jest trochę obdarty, ale jeszcze się przyda. Nie to co ta pralnia.
– Nie o to chodzi. Po prostu nie bardzo wiem jak wytłumaczę rodzicom, że śmierdzę gnojówką.
              

Wszyscy troje zarzucili plecaki na plecy i udali się do domu Roba. W oddali słychać było wóz strażacki. Ciemna jak smoła noc rozrywana była przez syreny, które były coraz bliżej.
              

Była 4 nad ranem, kiedy siedzieli czyści i pachnący olejkiem różanym mamy Roba i popijali gorącą herbatę. Powoli nastawał świt. Słońce wyłaniało się ospale, jakby w ogóle mu się nie spieszyło. Nie spieszyło się także dziewczynom z powrotem do domu, ale wiedziały, że za 2 godziny rodzice Roba wracają z nocnej zmiany. O piątej pożegnali się. Lora wróciła przez pole i omijając gnojówkę doszła do domu. Przed furtką przystanęła jeszcze na chwilę i patrzyła na strażaków, którym przysporzyli trochę pracy. Uśmiechnęła się krzywo i przeszła przez furtkę.
              

Diana mieszkała najdalej. Pobiegła więc co sił w nogach i przekroczyła tory. Dotarła do swojej ulicy i zaczęła iść spokojniej, aby przypadkiem nikt nie usłyszał jej kroków na betonie. Przeszła przez obluzowaną sztachetę w płocie. Zdjęła buty zostając w samych skarpetkach z nadzieją, że tym zniweluje dźwięki swoich kroków. Schyliła się i przeszła pod oknem rodziców. Okrążyła dom wstrzymując oddech i dotarła do swojego okna. Oparła dłonie o parapet i uniosła się na silnych rękach. Przełożyła jedną nogę, potem drugą. Zsunęła się z parapetu i zaczęła nasłuchiwać. Cisza czasem wydaje się być dużo głośniejsza niż jakikolwiek wybuch. Napierała na nią z każdej strony. Poczuła się zmęczona. Wsunęła worek pod łóżko i położyła się spać. Przez otwarte okno wpadał tylko wiatr i promienie porannego słońca, które jednych budzą a drugich usypiają.

2017-08-27

Redakcja

Related Posts

Najnowsze opowiadania


Błękitne Marzenie

Był ciepły, wrześniowy wieczór. Słońce zbliżało się ku zachodowi, czerwonymi promieniami oświetlając budynki Częstochowy. Mieszczący się przy ulicy Cichej Dom studencki „Solaris” rozlokowany był w…

Piosenka

To był dzień jak każdy inny. Może trochę bardziej słoneczny. Trochę cieplejszy. Wyszłam wcześniej z pracy, było około 15:00. Szłam jak zawsze przez park. Wiatr…

Jeden dzień

6:40     Budzik. Z największym oporem macam ręką po zimnym parapecie i po chwili udaje mi się go wyłączyć. Leżę jeszcze przez 5 minut. Ten…

Gamer Girl

Poniedziałek, 9 maja, godzina 16:00 BrokenVision Do środka weszła dziewczyna. Miała na sobie zdecydowanie za dużą bluzę z kapturem, podarte dżinsy i kompletnie zero jakiegokolwiek…

Najnowsze Artykuły


Co różni literaturę naukową od popularnonaukowej

W świecie literatury, zarówno naukowej, jak i popularnonaukowej, istnieje wyraźna linia demarkacyjna, choć czasem subtelna, która oddziela te dwa gatunki. Ta granica nie jest jednak…

Jak w oryginalny sposób zapakować książkę na prezent?

Pamiętaj, że piękne opakowanie dodaje dodatkowego uroku prezentowi, sprawiając, że sama chwila wręczania staje się wyjątkowa. I choć książki nie oceniamy po okładce, to jeśli…

Legenda o Świętym Mikołaju

Klasyczna legenda o Świętym Mikołaju ma swoje korzenie w historii biskupa z Myry, świętego znanego jako Mikołaj Cudotwórca, który żył w IV wieku naszej ery…

Jak Bawić się na Halloween?

Jak Bawić się na Halloween? Halloween to magiczny i tajemniczy czas pełen dreszczyku emocji, idealny dzień do świętowania z przyjaciółmi lub na chwilę samotności z…

Czym się różni dystopia od antyutopii?

Czym się różni dystopia od antyutopii? Gatunki literackie „dystopia” i „antyutopia” są często używane wymiennie, co prowadzi do pewnych nieporozumień. Mimo że oba terminy odnoszą…

Najnowsze przemyślenia


Jakie książki najlepiej czytać na wiosnę?

Wiosna to czas odrodzenia, gdy natura budzi się do życia, a my razem z nią czujemy przypływ nowej energii. To idealny moment, aby zanurzyć się…

Literatura Młodzieżowa: Most między Światami

W świecie książek, literatura młodzieżowa jest niczym most łączący światy dzieciństwa z rzeczywistością dorosłych. Choć nazwa sugeruje, że jest to kategoria przeznaczona wyłącznie dla nastolatków,…

Playlisty do książek: hit czy kit?

Playlisty do książek: hit czy kit? Muzyka i literatura to dwie sztuki, które mają zdolność przenoszenia nas w inne światy, wywoływania emocji i pobudzania wyobraźni.…

Wakacyjna przygoda ze scrapbookingiem

Scrapbooking, czyli tworzenie albumów z pamiątkami, jest wspaniałym sposobem na zachowanie wspomnień i twórcze wyrażanie siebie. Jest to też doskonały sposób na wakacyjną nudę! Jeśli…

Sposoby na książki, czyli jak zaoszczędzić, uratować i porządkować lektury!

Jeśli wasza książka razem z wami chciała się wykąpać lub nie mieliście gdzie jej schować podczas deszczu to koniecznie jak najszybciej, kiedy to będzie możliwe,…