
- Szczegóły
- Autor: Vicky
- Odsłon: 11764
Był ciepły, wrześniowy wieczór. Słońce zbliżało się ku zachodowi, czerwonymi promieniami oświetlając budynki Częstochowy. Mieszczący się przy ulicy Cichej Dom studencki „Solaris” rozlokowany był w dwóch sporych, świeżo pobielonym budynkach. Leżał niedaleko stacji kolejowej. Mimo to Eliza z trudem doszła tam z dworca. Jej sportowa, przewieszona przez ramię torba była cholernie ciężka. W końcu niosła w niej wszystko to co miała.

- Szczegóły
- Autor: Julia Dominika
- Odsłon: 2849
To był dzień jak każdy inny. Może trochę bardziej słoneczny. Trochę cieplejszy. Wyszłam wcześniej z pracy, było około 15:00. Szłam jak zawsze przez park. Wiatr delikatnie unosił moje włosy. Jedwabny szal gładził moją szyję, a sukienka lekko tańczyła wokół kolan. Wsłuchiwałam się w stukot obcasów. To jeden z tych dźwięków, który mimo swojej jednostajności nie irytuje. Przypomina mi bicie serca, którego brzmienie zawsze mnie uspokaja. Mijałam drewniane, samotne ławki, matki z wózkami i psiaki, biegające w najlepsze. Park był porośnięty potężnymi dębami. Wtedy na jesień, przybrały żółte barwy, przez co okolica wydała mi się jeszcze bardziej słoneczna niż zwykle. Oddychałam głęboko i przymknęłam powieki. Usłyszałam grupkę dzieci bawiących się na trawie i uśmiechnęłam się lekko. Pamiętam jeszcze jak sama będąc małym szkrabem pałaszowałam w ogródku i nikt nie mógł przewidzieć co zaraz wpadnie mi do głowy. Minęłam dzieci i za zakrętem alejki usłyszałam śpiew. Krystalicznie czysty głosik śpiewał piosenkę, którą dawniej śpiewała mi mama.

- Szczegóły
- Autor: Julia Dominika
- Odsłon: 3194
Wiatr wpadał przez otwarte okno poruszając cienką, białą zasłoną. Noc była czarna jak smoła. Nieoświetlona przez żadną z gwiazd. W oddali słychać było ujadanie psów i trzepot skrzydeł nietoperzy.

- Szczegóły
- Autor: Julia Dominika
- Odsłon: 2400
6:40
Budzik. Z największym oporem macam ręką po zimnym parapecie i po chwili udaje mi się go wyłączyć. Leżę jeszcze przez 5 minut. Ten koc jest taki miękki i ciepły, chyba wezmę go ze sobą do szkoły. W końcu otwieram jedno oko, potem drugie. Unoszę głowę z takim trudem jakby była z ołowiu. Patrzę na tarczę zegara.