Your review
Serefin, Nadia i Malachiasz - trójka, która nie powinna się nigdy więcej spotkać. Nie powinni, bo faktem jest, iż wówczas ktoś musiałby zginąć. Nadia nie słyszy już głosów swoich bogów, nie dzielą się z nią swoją siłą; odeszli, pozostawiając kapłankę samej sobie. Serefin co prawda pokonał ojca i to jemu w udziale przypadł tron, acz kolejne problemy tylko czekają, by go dopaść. Nie bez znaczenia jest to, że w jego głowie wciąż rozbrzmiewa obcy głos, a jedno oko zdaje się czymś zainfekowane. Czymś nieziemskim, niezrozumiałym dla niego i jego towarzyszy. A Malachiasz... Malachiasz stał się potworem.
Była kapłanka, coraz bardziej oszalały następca tronu i potwór - tego jednego dnia ich drogi się rozeszły. Niestety, Los z ogromną zajadłością pcha ich ku sobie. A może to coś o wiele gorszego niż Przeznaczenie.
Kilka lat temu miałam okazję sięgnąć po dobrze zapowiadającą się historię spod pióra Emily A. Duncan, pt. „Niegodziwi święci”. I choć owa opowieść była bardzo ciekawa, to na jej kontynuację przyszło nam czekać dosyć długo, tak więc zastanawiałam się, czy po takim czasie będę jeszcze pamiętać, o co chodziło. Niestety, początkowo miałam z tym spore problemy, lecz później „Bezlitośni bogowie” po prostu mnie wciągnęli obecną historią, nie zwracałam więc szczególnej uwagi na to, co było.
Nadia czuje się opuszczona przez tych, którzy towarzyszyli jej latami - bogów. Nie odpowiadają ani na modlitwy, ani na rozpaczliwe nawoływanie kapłanki. Bez nich jej świat jest pusty, a wiara w samą siebie upada. Wszak kim jest bez bogów? Czy wciąż może nazywać się kapłanką? A może zgrzeszyła czymś tak bardzo, że nie mają dla niej już żadnej litości? Do tego dochodzi zdrada Malachiasza, chłopaka - potwora, a pozytywne wspomnienia o nim wciąż nie dają jej spokoju. Nie wierzy, że z taką łatwością porzucił to, co ich łączyło, na rzecz stania się potworem. Nie wierzy, że władza była dla niego ważniejsza. Dlatego też ze wszystkich sił pragnie stanąć z nim twarzą w twarz. I umrzeć albo zabić. Również z Serefinem, młodym królem, nie dzieje się najlepiej, choć ze wszystkich sił stara się to ukryć. Dziwny, mroczny szept w głowie, nieopuszczający go ani na chwilę powoli doprowadza go do szaleństwa. Do tego wizje atakujące jego oko i fakt, że nie wie, komu może ufać. Trójka różnych bohaterów, którzy w mniejszym lub większym stopniu zostali naznaczeni przez nadnaturalny byt, każący zwać siebie bóstwem. A może prócz bogów dobrych w cieniu kryje się coś niezwykle niebezpiecznego, co przez te wszystkie lata tkwiło w zamknięciu, obmyślając zemstę?
Książka podzielona jest na rozdziały, a każdy z nich przeznaczony jest na przybliżenie czytelnikowi innego bohatera spośród naszej trójki. Poznajemy gnębiące ich refleksje, tęsknoty, plany. Dzięki temu nie możemy narzekać na nudę, gdyż każdy z naszego trio przeżywa wydarzenia na innym poziomie i początkowo zdaje się, że zupełnie nic ich nie łączy. Dopiero z biegiem czasu czytelnik odkrywa, że COŚ kieruje nimi na jakimś poziomie świadomości. I że – chcąc nie chcąc - tak będą musieli stanąć twarzą w twarz, czy to jako przyjaciele, czy wrogowie. Napięcie między Nadią a Malachiaszem jest widoczne od pierwszej chwili, w której ponownie się spotkali; i mimo że chłopak przypomina dawnego siebie w bardzo małej części, to kapłanka nie potrafi odpuścić. Wie, że to, co ich łączyło, było prawdziwe, choć zachowanie i działania dawnego przyjaciela temu przeczą. Wie, że gdzieś w środku, pod całą tą przerażającą fasadą, jej Malachiasz nadal żyje.
„Bezlitośni bogowie” to zdecydowanie dobra książka dla tych, którzy poszukują odskoczni od codzienności, a przychylających się do nietuzinkowych, wciągających historii. To także przestroga dla każdego, że nie zawsze to, w co wierzymy, musi okazać się dobre czy prawdziwe. Jestem niezmiernie ciekawa dalszych losów głównych bohaterów, a Was zachęcam do rozpoczęcia swojej przygody z twórczością pani Emily A. Duncan.